SławekP SławekP
94
BLOG

Pusty grób

SławekP SławekP Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Pusty grób Zmartwychwstałego przeraża mnie. Uświadamia mi kim jestem sam z siebie, gdzie powinno być moje miejsce, a gdzie miejsce Tego, który 'nie uległ skażeniu'.

Popełniony grzech staje się dla człowieka najbardziej skrywaną tajemnicą. Stanowi dowód jego małości, niewierności Bogu i sobie samemu, dowód tego, że od momentu popełnienia go nosi w sercu pustkę zła. Boimy się do grzechu przyznać. Wstydzimy się samych siebie a jednocześnie chcielibyśmy zachować przed innymi pozór nieutraconej godności. Często bywa, że obwiniamy innych, czy okoliczności za swój czyn. Czasami nawet zastanawiamy się, jak mogliśmy okazać się na tyle nieprzewidujący, aby dopuścić do powstania takiej sytuacji.
Świadomość tego wszystkiego nie pozwala żyć w sposób wolny. Nawet szczera rozmowa z drugim człowiekiem, przyjacielem, albo skrzywdzonym przez nas, w której przyznamy się do uczynionego zła, nie uwalnia od tego stanu, choć może rodzić pewną ulgę. Tym bardziej publiczne, obnoszenie się z popełnianym złem, czy negowanie go, jedynie poszerza powstałą w jakiejś części serca nicość, do której chciałoby się nie zaglądać, o której istnieniu - nie myśleć.
Czy można znaleźć wyjście z tej sytuacji śmierci za życia? Czy potrafimy cofnąć czas, by od nowa napisać swój życiorys, anulować dług, który zaciągnęliśmy? Sami, o własnych siłach, już nie możemy. Grzech, z pozoru pociągający, łatwy, okazał się perfidnie zastawioną i gorzką pułapką.
 
 
Tajemnice boleści
Pusty grób poprzedziły wydarzenia Wielkiego Piątku. Przypominają co stało się „wczoraj”. W rytmie Ewangelii, w rytmie Drogi krzyżowej, albo w rytmie Różańca...
 
Modlitwa w Ogrodzie Oliwnym
W Ogrójcu Jezus odczuwa o wiele więcej, niż tylko strach przed śmiercią fizyczną. Wie, że musi przyjąć zapłatę, która Jemu się nie należy, że musi wziąć na Siebie ciężar nawet w zastępstwie tych, którzy nigdy Mu się za to nie odwdzięczą, choćby dobrą myślą. W przeciętnym człowieku już samo wyobrażenie, iż mógłby cierpieć za kogoś, kto wydaje się względem niego wielkim niegodziwcem, niewdzięcznego, cynicznego, powoduje odruch wewnętrznego sprzeciwu wobec konieczności poniesienia takiej ofiary. A jednak właśnie to uczynił dla nas Jezus. Czy może więc dziwić, że Zbawiciel pocił się Krwią? Czy może dziwić pełne trwogi błaganie „Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich”? I czy tym bardziej nie zadziwia „Jednak nie Moja wola, lecz Twoja niech się stanie(Łk 22,42)? Kto z nas potrafiłby chociaż na chwilę zanurzyć usta w chwili tej grozy, gdy przed oczyma stoją grzechy wszystkich ludzi wszystkich czasów? A za kilka chwil Jezus do Judasza odezwie się słowem „przyjacielu”, które nawet po tym strasznym czynie zapewniało jeszcze zdrajcę o możliwości otrzymania wybaczenia. Judasz jednak go nie zechciał, odrzucił Miłosierdzie.
 
Biczowanie
Wydanie na biczowanie, a potem umycie rąk przed skazaniem na śmierć krzyżową. Puste gesty. Jezus odczuł na sobie cieleśnie i duchowo strach Piłata przed ludzką „prawdą”. Piłat się bał. Czego ja boję się bardziej? Której pustki którego grobu?
 
Cierniem ukoronowanie
Mówią: jaka wielka niesprawiedliwość. By dodać: jak Ojciec mógł na to pozwolić, jak mógł zrobić coś takiego swojemu Synowi, jak mógł „skazać” Go na takie cierpienia i taką śmierć Czy jest aż tak okrutny? Pozostaje jednak pytanie, które jakoś umyka. Pytanie: dlaczego? Bo zgadza się, aż tego trzeba było! Sprawiedliwy musiał przyjąć niesprawiedliwość na Siebie, żeby możliwe stało się przywrócenie Sprawiedliwości w człowieku. Musiał przyjąć tę bolesną koronę z ciernia na swoje Skronie. Tak wielka jest wina i tak wielki jest upór ludzki.
 
Dźwiganie krzyża
Jezus przytulający się do krzyża. Tak musiało wyglądać pierwsze spotkanie z drzewem kaźni. Drzewem, którego Ojciec doglądał, aby wyrosło potężne i srogie, nadające się na narzędzie Zbawienia, drzewem, które jak sok przyjęło życiodajną Krew Syna, by wydawać owoce w ludzkich sercach.
Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien.(Mt 10,38), bo krzyż jest dany od Ojca jako narzędzie zbawienia.
 
Śmierć na krzyżu
Jezusa „skazało” wypowiedzenie przed Sanhedrynem prawdy o Sobie - że jest Synem Bożym. Wyrok zapadł bez udowodnienia Mu kłamstwa. Później słyszymy słowa „poza Cezarem nie mamy króla(J 19,15), gdy w swojej zapalczywości ówcześni przywódcy Izraela jednoznacznie wyrzekają się nawet wolności politycznej, tej ziemskiej, choć przecież głównie jej tak oczekiwali od Mesjasza. Czy podobnie nie dzieje się i z nami, gdy wybieramy grzech? Skazujemy Dobro i wyrzekamy się Go, za cenę przyjęcia wiecznego nieszczęścia, po chwili „potęgi”. Śmierć Jezusa na krzyżu jest skutkiem i symbolem każdego ludzkiego grzechu, gdy człowiek zabija Boga w swoim sercu. To tam człowiek potrafi dopuścić się zdrady, wydania wyroku i wykonania go, bo w sercu ludzkim Bóg uczynił się bezbronnym wobec naszej woli - to miara, obfita, Jego Miłości, zaufania, delikatności i szacunku dla nas.
Nie ma jednak grzechu, który nie mógłby być na tej ziemi człowiekowi odpuszczony – odpuszczone człowiekowi może być każde bogobójstwo. Do Judasza Zdradzony zwraca się słowem „przyjacielu”. Modli się za tych, którzy Go na śmierć skazali. Nawraca Rzymian, którzy wykonali na Nim niesprawiedliwy wyrok. Miłość zwyciężyła zło, aby Pokój mógł zapanować w sercu ludzkim, abyśmy mieli Życie.
 
Po śmierci z przebitego Serca Jezusa wypływają Krew i Woda. Ta Woda oczyszcza nasze rany z trucizny zła, obmywa z brudu hańby, a Jego Krew nas odżywia i umacnia. Trzeba się człowiekowi powtórnie narodzić – z wody i z Ducha. Z wody, która jest z naszej strony łzą szczerego żalu, pierwszą kroplą, oznaczającą dobrą wolę, by wówczas Duch mógł już bez przeszkód, na nowo, odbudować przerwaną nić, łączącą dziecko ze swoim Ojcem.
 
 
Baranek Boży
Nazajutrz zobaczył Jezusa, nadchodzącego ku niemu, i rzekł: Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata.(J 1,29)
 
Chrzest Jezusa w Jordanie jest z kolei „nazajutrz” pustego grobu. Najpierw trzeba doświadczyć przerażenia tamtej pustki, aby w wydarzeniach znad Jordanu odczuć ukojenie. Nie jestem Czysty jak Chrystus i nie mam też nic, czym mógłbym Go zachęcić albo kupić, aby mnie uratował. To On sam, z własnej Woli, z bogactwa swojego Miłosierdzia, czyni Siebie „grzechem” - schodzi do Jordanu, aby móc mnie wydobyć z mętnej wody moich grzechów.

 

 

SławekP
O mnie SławekP

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości